niedziela, 24 kwietnia 2016

Od pomysłu do realizacji...

Zacznę może od tego, co już udało mi się załatwić, czyli od podjęcia decyzji do złożenia aplikacji.
Chyba najważniejszą kwestią jest chęć i decyzja w sprawie wyjazdu. Mi pałętało się to po głowie już od dłuższego czasu, ale jakoś... "ciągle coś". W dodatku tym, co sprawia, że naprawdę trudno wyjechać mi na cały rok jest moje przywiązanie do rodziny. Jestem strasznie do nich przywiązana i wiem, że będę tęsknić. Chyba już tęsknię ;P Mimo to powiedziałam sobie, że taka szansa może się już nie powtórzyć, a za jakiś czas będę za stara... :D Poza tym kończę właśnie kierunek, po którym całkiem teoretycznie powinnam nieźle znać język, a wcale się tak nie czuję, więc zamiast marnować dwa lata na magisterce - spędzę rok między native'ami i czuję, że wyjdę na tym sto razy lepiej.

Po tym, jak już napaliłam się i zdecydowałam, że jadę pojawił się w mojej głowie dylemat: "Jak?"
Od razu powiem, że byłam od samego początku nastawiona na wyjazd przez agencję. Czemu? W sumie to proste... Nawet jeśli wiąże się to z większymi kosztami, czuję się lepiej wiedząc, że "ktoś nade mną czuwa". Wiem, że niektórzy szukają rodziny na własną rękę i jest ok, ale... w razie czego mam możliwość zwrócić się do kogoś o pomoc, zapytać itd. Poza tym, wyjeżdżam pierwszy raz, więc też nie wiem, jak to wszystko dokładnie działa, także człowiek, który powie mi wyraźnie co i kiedy trzeba zrobić jest dla mnie naprawdę przydatny :)

Jakby kogoś ciekawiło, złożyłam aplikację w Proworku. Agencję poleciła mi koleżanka, a w związku z rozbieżnymi opiniami na temat różnych agencji w internecie, pomyślałam, że najprościej będzie mi zaufać osobie, którą znam i która miała z nimi jakiś kontakt.

Trudno mi powiedzieć jak jest w innych agencjach, ale to, co mogę Wam powiedzieć o Proworku, to, że jeśli macie problemy z terminami, to u nich jest całkiem w porządku. Generalnie jest tak, że w ciągu dwóch tygodni powinno się złożyć kompletną aplikację. Mi zajęło to jakiś... miesiąc przynajmniej i nie zostałam wykreślona w międzyczasie także... polecam, jeśli mówimy o deadline'ach :D

No...
Pewnie jest to powiedziane na większości blogów, ale... co tam!
Moja aplikacja:
1. Zgłoszenie - rejestracja na stronie agencji
2. Rozmowa z konsultantką w celu potwierdzenia zgłoszenia
3. Udostępnienie przez agencję umowy w wersji elektronicznej i wysyłanie jej pocztą tradycyjną po podpisaniu (w dwóch kopiach).
4. Odesłanie przez agencję jednej kopii.
5. Gdy agencja podpisała umowę udostępniony został tzw. Au Pair room, gdzie jest generalnie wszystko... Tzn. po pierwsze trzeba wypełnić różne podstawowe dane osobiste i kontaktowe, coś o swoich zainteresowaniach, gdzie i na ile chcesz wyjechać, co możesz robić w domu i przy dzieciach, dlaczego rodzina powinna ciebie wybrać, znajomość języków, doświadczenia z dziećmi. Z rzeczy, które mogą chwilę zająć: list do rodziny (po angielsku... właściwie to cała aplikacja jest po angielsku (lub może być jeszcze po niemiecku albo francusku)). Trzeba też wstawić zdjęcie profilowe (pamiętaj, żeby się ładnie wyszczerzyć) i kilka zdjęć siebie z dzieciakami, z rodziną, przedstawiające hobby itp. Trzeba też zdobyć i wrzucić tam referencje: obie od dwóch różnych, niespokrewnionych z tobą osób; jedna poświadczająca doświadczenie w opiece nad dziećmi, a druga ogólnie naszą osobę, że jesteśmy w porządku. Jest jeszcze zaświadczenie lekarskie i oświadczenie o niekaralności (w tym przypadku oświadczasz, że byłaś niekarana, nie trzeba iść do sądu (przynajmniej ja tak miałam)).
6. Jak już udało mi się to wszystko wrzucić i wysłać (w sumie nie jest tego aż tak dużo i większość miałam zgromadzone dosyć szybko, ale zanim się zmotywowałam do wrzucenia tam tego.... no... trochę minęło...) czekała mnie jeszcze chwila oczekiwania na sprawdzenie wszystkiego (moje zdjęcia z dzieciaczkami zniknęły... a ja ich tak długo szukałam...)
7. Jako ostatnie, odbyłam rozmowę z panią z Proworku, dokonałam ostatnich zmian i korekt i ustaliłam parę rzeczy, jak na przykład to, że pomimo tego, że mam prawo jazdy, to raczej nie chciałabym być zmuszona do jeżdżenia lewą stroną :P
8. I to jest właśnie ten moment, w którym jestem... moja zatwierdzona aplikacja poszła w świat szukać perfect match... a ja... czekam...

To tak pokrótce... jakby ktoś przypadkiem czytał i miał jeszcze bardziej przypadkowo pytania to śmiało... chętnie zamiast zabrać się za moją pracę napiszę coś Wam :P

Chyba już wystarczy, bye!

sobota, 23 kwietnia 2016

enchanté

Cześć Ptaszyny!

Mimo, że mój "rok poza" jeszcze się nie zaczął, postanowiłam opisać tu to, co wiąże się z przygotowaniami, a później, mam nadzieję, z samym wyjazdem. Taki... rodzaj dziennika, którego przynajmniej nie zapomnę. Napisałam "mój rok poza", ponieważ na tyle właśnie znikam. Już od dłuższego czasu chodził za  mną ten pomysł, ale ciągle jakoś pozostawał niespełniony, odkładany i zagubiony. Ostatnio doszło do mnie, że "jeśli nie teraz to kiedy?" i zdecydowałam się.
Ok, przestaję być tajemnicza:

Po wakacjach wyjeżdżam na rok do Wielkiej Brytanii!
Jako Au Pair!

Na razie w wolnych chwilach jestem dosyć podekscytowana tą myślą, ale do wakacji muszę jeszcze tyle rzeczy zrobić, że nie mam zbyt dużo tych "wolnych chwil". Właśnie jestem w połowie ostatniego semestru studiów, co oznacza tyle, że za dwa miesiące muszę zdać górę egzaminów i obronić pracę. Aha... i jeszcze taki drobny szczegół muszę ją jeszcze napisać...